Autor Wiadomość
Spirit
PostWysłany: Pon 11:23, 07 Sie 2006    Temat postu:

Fajnie niech sie robi jak najszybciej Wink
Gość
PostWysłany: Pon 11:22, 07 Sie 2006    Temat postu:

Robi sie Razz
Cynober
PostWysłany: Pon 11:16, 07 Sie 2006    Temat postu:

Noo mi się tyż tak wydaje Very Happy Bracie do roboty Wink)
Gość
PostWysłany: Pon 11:16, 07 Sie 2006    Temat postu:

fakt zapomniałem RazzP
Spirit
PostWysłany: Pon 11:13, 07 Sie 2006    Temat postu:

O ile się nie myle miałeś załozyć sklep.... Wink
Gość
PostWysłany: Pon 10:53, 07 Sie 2006    Temat postu:

tak w ogóle po co komu (na tym forum) złoto??
Spirit
PostWysłany: Nie 21:14, 06 Sie 2006    Temat postu:

Dziękusie śliczne Smile
Cynober
PostWysłany: Nie 20:58, 06 Sie 2006    Temat postu:

Nonono Wink Wink Wink Wink Wink Wink ładne ładne dostajesz odemnie 500 sztuk złota za to Very Happy
Spirit
PostWysłany: Nie 20:10, 06 Sie 2006    Temat postu: "Moje opowiadanko =)" ciąg dalszy.

Ashna nagle otworzyła oczy, obudził ją dziwny sen, jakby wizja. Teraz leżała na starym, rzeźbionym łóżku, ustawionym w rogu pokoju, rozglądając się po pomieszczeniu.. Obok łóżka stał stolik zrobiony z tego samego drewna, co łóżko i inne meble. Na środku pokoju leżał czerwony, okrągły dywan. Trzy ściany zdobiły liczne obrazy, jej uwagę przyciągnął szczególnie jeden, duży i piękny. Widniał na nim krajobraz, z lewej strony był las prawej jezioro i łąka. Chociaż dzieło było z pozoru zwyczajne, gdy ktoś przyjrzał mu się bliżej, dostrzegał piękną grę światła i to, że malarz niezwykle dokładnie uwidocznił każdy szczegół. Na czwartej ścianie był zamontowany regał. Były na nim różne książki, grube i chude, małego i dużego formatu.
Pokój zrobił na Ashnie duże wrażenie. Bardzo jej się podobał. Wodząc wzrokiem po wszystkim, zapomniała nawet, co tu robi.
-Dzień Dobry. Widzę, że już się obudziłaś. Dobrze spałaś?- Powiedziała to kobieta, która stanęła w drzwiach. Była pulchna i niska, miała kręcone, jasne włosy sięgające aż do ramion. Jej rysy były łagodne, oczy miały spokojny wyraz.
-Kim pani jest?- Ashna zapytała szybko, zapominając o pokoju.
-Och, znowu zapomniałam się przedstawić, jestem Marla, zajmuję się leczeniem nowych.
-Nowych?
-Tak, tych, którzy przybyli tu niedawno. Ale nie ja mam ci wszystko wytłumaczyć. Za niedługo powinien przyjść do ciebie Ornos, on będzie Cię szkolił. Idź zjeść śniadanie, powinnaś…
-Ale co ja tu robię? Szkolić, do czego? Czemu nikt mi tego nie wytłumaczy? Nagle zjawiam się w jakimś innym świecie, pełnym dziwnych ludzi, ktoś osłabia mnie wymawiając moje imię, a ty mówisz mi o śniadaniu!- Pod koniec jej cichy głos zamienił się w krzyk. Stanęła przed Marlą zaciskając pięści, zła na cały świat.
-Spokojnie! Mówiłam już, że nie ja mam ci to tłumaczyć. Ale skoro chcesz, dobrze, powiem trochę. Nasi magowie współpracując z lekarzami stworzyli jakby… fale, które wytwarzamy mówiąc. Jednocześnie uodpornili nas na to. Możemy to kontrolować, jednak Ostron nie wiedział, że nie jesteś odporna, i nie zablokował fal. Te fale to nasza mała broń, którą możemy łatwo wykorzystać, bo niewiele innych o tym wie. Ja podałam ci specjalny lek, który wzmocnił twoją odporność na te fale.
-Mała broń?! Chyba nie taka mała! Co by się stało, gdybyś nie podała mi lekarstwa? Ilu ludzi zabiliście po prostu mówiąc?
-Zabiliśmy? O nie, to tylko osłabia. Ty mogłabyś zginąć, jednak większość nas jest bardziej odporna na fale.
-Po co wam ta broń? Przeciwko komu jej używacie?
-Mówiłam już, że nie mogę powiedzieć wszystkiego. Zjesz to śniadanie?
Ashna długo myślała, zanim kiwnęła głową. Nie zastanawiała się nad odpowiedzią, ale nad tym, co przed chwilą usłyszała. Magowie? Fale? Broń? Wojna? Przez chwilę pomyślała, że Marla jest obłąkana. Jednak to, co mówiła, pasowało do sytuacji, i tego, co się wydarzyło.
-Długo spałam?- Zapytała, podchodząc do stołu. Chwyciła kubek z herbatą, ogrzewając ręce. Przed nią stał talerz z zupą, jednak nie miała ochoty na jedzenie.
-Tylko kilka godzin. Posłuchaj… chyba ktoś idzie. A tak, to Ornos Dzień dobry!
-Witaj Marlo, i ty, Ashno. Przepraszam za to, co ci zrobiłem. Nie wiedziałem o tym, że nie jesteś odporna. Marlo, jest już gotowa do nauki?
-Myślę, że tak, jednak pamiętaj, że jest człowiekiem nie jest tak silna jak twoi poprzedni uczniowie.
-Zapamiętam. Chodź, Ashno, zaczniemy naukę.
Choć była z sobie tylko znanych powodów wrogo nastawiona do Ornosa, poszła za nim. Wyszli z chatki i Ashna ujrzała świat, podobny do tego, o którym nieraz czytała w bajkach. Daleko przed sobą ujrzała łąki i lasy, leżące pod pięknym niebieskim niebem. Powietrze przesycone było świeżością i pięknym zapachem kwiatów. Ujrzała również ludzi, większość z nich miała przy sobie miecz bądź łuk albo kuszę. Ich ubrania były najczęściej skórzane. Kobiety nosiły również suknie z innych materiałów, opadających aż na ziemię. Mężczyźni miel skórzane spodnie i płócienne koszule.
Przechodzili przez uliczkę, na której było tyle dziwnych nieznanych postaci, że Ashnie zawróciło się w głowie. Szybko jednak zachowała równowagę. Skręcając z uliczki weszli na ścieżkę wiodącą na wzgórze, na którym znajdował się kamienny budynek. Był on w kształcie półkola, z tyłu otaczały go drzewa. Skierowali się do wejścia, zostawiając za sobą ruchliwą uliczkę pełną ludzi. Gdy weszli, Ashna ujrzała przed sobą grupkę postaci trzymających miecze, za nimi stał człowiek w długiej szacie z kapturem zasłaniającym czoło. Stali w dużej, kwadratowej komnacie, na każdej z jej ścian były jedne drzwi. Skierowali się do tych po prawej, gdy przechodzili, zwrócili na siebie uwagę tylko kilku spojrzeń, reszta jakby ich nie widziała. Nikt się nie odezwał, Ashna zauważyła jednak, że Ornos przywitał skinieniem głowy postać w kapturze.
Weszli do sali pełnej starych książek i zwojów. Stały one na półkach otaczających dookoła salę. Na środku stał prostokątny, drewniany stół. Orno wskazał jedno krzesło, gestem kazując Ashnie usiąść. Gdy to zrobiła podszedł do jednej z półek i wyciągnął zwój. Położył go na stole i usiadł naprzeciw Ashny.
-Muszę cię z wszystkim zapoznać… Będzie to trudne, ale spróbuję. Słuchaj uważnie. Jesteśmy jednej z czterech części Ziemi odgrodzonych portalami. Ta część powstała dzięki magom, by móc tworzyć armię. Ty żyłaś wcześniej w części ludzi. W pozostałych częściach mieszkają krasnoludy i elfy. Prowadzą ze sobą wojnę. Mu jesteśmy w tym portalu, o którym nie wiedzą inne strony. Został utworzony potajemnie. Niektórzy z dwóch innych portali, krasnoludzkiego i elfickiego, które chcą walczyć, przychodzą do nas.
-Jak, skoro o was nie wiedzą?- Zapytała z rozbawieniem.
-Nasi magowie wyczuwają tych ludzi i wtedy my im pomagamy. Inaczej jest z ludźmi. Ludzie nie wiedzą o niczym, nie wierzą nawet w inne rasy i magię, więc musimy ich tu ściągać bez ich zgody.
-To nie w porządku!
-Jeśli ktoś bardzo chce, możemy go odesłać z powrotem, tylko wcześniej usuwamy z jego pamięci wspomnienia o nas.- Powiedział to ze spokojem, jakby była to codzienność.- To chyba wszystko, co mogę ci teraz powiedzieć.- Po ostatnim zdaniu wstał i skierował się do wyjścia.
-Zaczekaj! Nie wiem nawet, dlaczego krasnoludy i elfy prowadzą wojnę.
-Odpowiedź znajdziesz w zwoju.-Powiedział i szybko wyszedł.
Ashna nie uwierzyła w większość tego, co powiedział. Traktowała to jak bajkę, jak opowieść, o której można szybko zapomnieć. Nawet, gdy przez chwilę uwierzyła w wojnę między rasami, zbytnio jej ona nie obchodziła. Ciekawił ją jednak zwój. Rozwinęła go więc szybko, i zaczęła czytać.


Dawno temu, gdy ludzie nie znali jeszcze nienawiści, a krasnoludy i elfy żyły w zgodzie, urodzili się trzej bracia. Gdy osiągnęli wiek na tyle dorosły, by zauważyć, że są niezwykli, zaczęli interesować się magią. Była ona dla nich nieznana, nieodgadniona jak bezkresne łąki i głębokie, niebezpieczne wody. Studiowali ją razem, cieszyli się każdym odkryciem, i każdym, choćby małym osiągnięciem. Wyznaczali coraz większe cele, większe i bardziej niebezpieczne. Byli wolni, młodzi i niedoświadczeni jak pisklęta dopiero co wyklute, a chcące już latać. Jeden z nich, nie najmłodszy i nie najstarszy, odkrył rodzaj magii pozwalający kontaktować się z innymi duszami. Duszami, które nie są tu i nie są tam, są i żywe, i martwe. Odkrył to sam, pierwszy, nie tak jak zawsze wspólnie i razem odkrywali wszystko niby złączeni umysłami i duszami. I choć nie było to skutkiem złej myśli bądź zamiaru, bo takiego nigdy żaden z nich nie miał, jego towarzysze poczuli nowe uczucie. I tak oto zrodziła się zazdrość.
Pomimo tego, co czuli bracia dalej razem się uczyli, zgłębiając nową dziedzinę. Pewnego dnia, gdy słońce znikało za górami dumnie stojącymi jak rycerze w zbrojach złotych, bracia umysłami swoimi dotknęli innej świadomości. Przekazała im ona swoje cierpienie wywołane miejscem, w którym przebywa i pragnienie powrócenia do wcześniejszego świata i spotkania z nimi.
Pierwszy raz bracia spotkali się z podobnym doświadczeniem, byli jednak odważni i łącząc siły przywołali istotę. Stanął przed nimi demon, wielki i straszny niby istoty pochodzące z krainy zła i ognia. Bracia zrozumieli błąd, jednak czas nie pozwalał im go naprawić. Nic już bowiem zrobić nie mogli. Potwór nałożył na nich zaklęcia, uroki, które kazują być mu posłusznym. Każdemu nich dał jeden magiczny artefakt wzmacniający jedną z umiejętności bądź cech. Najmłodszy z braci miał siłę ogromną, przewyższającą siłę nawet najsilniejszych dotychczas. Drugi z braci otrzymał artefakt, który umożliwił mu poruszać się szybko i cicho, unikać ciosów tak niesamowicie, iż wyrazić to trudno. Artefakt ten bowiem zwiększał zręczność. Ostatni z magicznych przedmiotów podarowany trzeciemu z braci miał moc, której dokładnie opisać się nie da. Najbardziej powinni zrozumieć ją ci, co znają rasę ludzką. Jego moc bowiem wyostrzała niektóre ludzki cechy; nienawiść, okrucieństwo i inne, których wcześniej nie doświadczały inne rasy jak i sami ludzie. Artefakt ten był jednak tak złożony, że nikt do końca władzy nad nim nie miał. Czasem wzbudzał więc u właścicielu inne cechy i uczucia, które ludzie również posiadają i których doświadczają. Są to miłość, współczucie i wiele innych, określanych jako dobre. Artefakt ten upodobnił go do dzisiejszych ludzi.
Oprócz tego, co wcześniej wymienione zostało, każdy artefakt kazał braciom zebrać armię dla demona, tych, którzy będą mu służyć. Chciał on bowiem rządzić, wiedział jednak, że wysiłek jakiego użył do stworzenia artefaktów znowu odeśle go do świata, z którego przywołali go bracia. Tylko poświęcenie wielu ludzi bądź istot innych ras mogło go z powrotem przywołać. Nie może on więc teraz wydawać rozkazów braciom, jednak mają oni jedno zadanie; podporządkować sobie jak najwięcej istot, by potem były one posłuszne istocie zła.
Jeden z braci, jako że miał ogromną siłę, stał się władcą krasnoludów. Drugi zręcznością przewyższał nawet elfy, co wzbudziło w nich ogromny zachwyt i skłoniło do mianowania go królem. Ostatni z braci włada ludźmi. Nie mają oni jednego władcy, on potrafi jednak przekonać do siebie każdego, kogo potrzebuje w danej chwili.
Elfy i krasnoludy walczą, z niewiadomych dla mnie powodów. Władca ludzi natomiast śledzi walkę poprzez kilku informatorów, nie mieszając się do niej. Każda z ras mieszka w innej krainie, przejście do każdej z nich możliwe jest tylko poprzez wejście do portalu.
Bracia zbierają armię, z każdym dniem jest ona silniejsza. Żeby pokonać potwora, trzeba najpierw zniszczyć artefakty. Gdy zrobi się to w innej kolejności, demon będzie silniejszy.

Gdy Ashna skończyła czytać, już wiedziała, co zrobi. Nagle zaczęła postrzegać wszystko inaczej. Pragnęła pomóc Ornosowi. Pragnęła pomóc braciom odzyskać wolność. Chciała pomóc miliardom istot, które o niczym nie wiedzą. W jej głowie krążyła jedna myśl, piękna i straszna zarazem. Będę walczyć.

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group