GothicKlan

-Niecałe dwa tygodnie... - Usiadła na brzegu łóżka. Bardzo blisko Cynobera.0 - A ty?

-Dziękuję. - uśmioechnęła się najpiękniej dotąd i pocałowała Cynobera w policzek.

-Ostry mężczyzna potrzebuje ostre sosy... - uśmiechnęła się. - Naprawdę, zdaję się na Ciebie

-A bardzo ostry ten sos?

Poprzednia myśl znów przebiegła jej przez głowę, lecz nie dała tego po sobie poznać.
-Zdaję się na Toją inwencję... - i puściłą mu oczko.

Widzę że jest wykonan z porządnego tworzywa. - Zmrużyłą oczy, aby przyjrzec sie bardziej . -Powinna wytrzymać.

-Ciekawe...

Pomyślała sobie "Najchętniej ciebie..." ale szybko się opamiętała.
-A chętnie... - uśmiechneła się.

-Tak tak... - po chwili opanowała kaszel. Zaczerwieniła się i spojrzała przez okno.

-Uwierz, często go używam. Ale dbam o niego. Jest w mojej rodzinie od ponad 150lat.

Dziewczyna zaksztusiła się wodą. Przez pare sekund zmagała się z kaszlem.

Wyciągnęła z kieszeni delikatnną, błyszczącą chustkę. Usiadła i zaczeła czyścić miecz.

Był chłodny wieczór. Chantal wyjęła niespostrzerzenie zza pasa miecz. Rękojeść wysadzana kamieniami błysczała w świetle ksieżycza.

-Trochę... - wzięła łyk ze szklanki. - Dziękuję. Nie wiem dlaczego mi pomnagasz... - westchnęła.

Dziewczyna przyjżała się obrazowi. Był niezwykły zdawał się być jak prawdziwy smok. Uśmiechnęła się do siebie w duchu.